Delta Force – recenzja trybu Warfare
Recenzja jednego z trybów gry z nowej odsłony serii Delta Force, która została wskrzeszona do życia po 16 latach.

„Delta Force”, to seria gier z przełomu wieków, która pomogła spopularyzować gatunek „taktycznych strzelanek”, gdzie bardziej od zręczności i szybkości reakcji liczyło się planowanie i odpowiednie eliminowanie celów tak, aby nie ściągnąć sobie na głowę przeważających sił wroga. Cieszyła się ona na dyle dużym powodzeniem, iż w latach 1998-2009 powstało aż dziewięć tytułów. Potem jednak ustąpiły pola innym grą, stawiającym na bardziej wartką akcję. I to byłyby zapewne ostatnie wieści o tej marce, gdyby nie TiMi Studio Group, oddział Tencent Games, który nabył prawa do serii i postanowił zawalczyć o graczy swoim pomysłem na tą markę. Czy ma to jednak sens?
Nowy „Delta Force”
Nowej odsłonie serii, przynajmniej w trybie Warfare, który będę tutaj opisywał, najbliżej jest do serii „Battlefield”. W obecnej wersji gry przyjdzie nam toczyć bitwy 32v32 graczy na jednej z pięciu map w dwóch podstawowych trybach – Obrona i Atak oraz Król Wzgórza. Obydwa są dobrze znane wszystkim fanom tego typu strzelanek. Pierwszy polega na zajmowaniu kolejnych punktów na mapie i przesuwaniu linii frontu stopniowo w kierunku bazy obrońców. Atakujący w tym trybie mają ograniczoną ilość respawnów, obrońcy nie, jednak utraconego zespołu punktów nie mogą już odbić.
Drugi jest dobrze znany pod nazwą Podbój, gdzie dwie drużyny walczą o zachowanie kontroli nad przeważającą ilością obszarów na mapie i zdobyciu w ten sposób kompletu punktów, zanim zrobi to drużyna przeciwna. Oprócz tych dwóch głównych jest jeszcze tryb „Oblężenie”, który jest pomniejszoną wersją Króla Wzgórza, gdyż obejmuje tylko wycinek normalnych map i nie pozwala na zabawę pojazdami.
Sprawdzone rozwiązania
Pod względem rozgrywki „Delta Force” nie robi niczego nowego ani odkrywczego. Dziejąca się w niedalekiej przyszłości gra oferuje zabawę czterema klasami postaci, z której każda ma dwóch operatorów do wyboru (po ich uprzednim odblokowaniu). Każdy operator ma dostęp do innych umiejętności specjalnych, które w różny sposób ułatwią rozgrywkę.
Dla przykładu jeden z operatorów klasy szturmowej potrafi strzelać z małego granatnika oraz uruchomić egzoszkielet zwiększający na krótki czas prędkość jego poruszania, drugi natomiast ma miniaturowy plecak odrzutowy pozwalający przeskakiwać pomiędzy dachami budynków oraz granatnik, który powala na ziemię przeciwników w promieniu wybuchu. W obecnej wersji gry jest łącznie ośmiu operatorów, a już został zapowiedziany następny, wyposażony w tarczę balistyczną.
Każda z klas ma dostęp do różnego rodzaju broni. Część z nich dostępna jest dla każdej klasy, inne są przypisane tylko do jednej z nich. Duża pochwała należy się na dobudowany system personalizacji broni. Ilość dodatków, jakie możemy do każdej z nich odblokować, jest naprawdę duża, a każdy z nich ma realny wpływ na to, jak broń będzie się zachowywać, co pokazywane jest przez sześć statystyk. Ciekawą opcją jest strzelnica, na której możemy wypróbować naszą obecną konfigurację oraz zobaczyć jak broń będzie się zachowywać z elementami, których jeszcze nie odblokowaliśmy.
Bieganie i strzelanie
Pomimo braku rewolucji, w „Delta Force” wszystkie elementy rozgrywki działają naprawdę dobrze. Same założenia gry, budowa i wygląd map, animacje broni i postaci, dźwięki i zachowanie broni, wszystko to sprawia naprawdę dobre wrażenie. Jednak jeden aspekt, jaki odróżnia tę grę od konkurencji to balistyka pocisków. Jest ona bardzo realistyczna, i to w grze, której bliżej do arcadowej strzelanki niż do symulatora. W tej grze takie pojęcia jak poprawka celowania związana z odległością czy prędkością poruszania się celu nie dotyczą tylko karabinów wyborowych, ale w zasadzie każdej broni, którą chcemy strzelać dalej niż na 50 metrów. Jest to ciekawe podejście do tematu, które wymaga przyzwyczajenia i niektórym może się kłócić z ogólnie bardzo zręcznościowym podejściem do pozostałych elementów gry.
Poruszanie się i walka pojazdami zasadniczo nie odbiega od tego, co znamy z gier konkurencji. Dotyczy to też latania helikopterami (w grze nie ma samolotów), które wymaga dość sporych umiejętności. W pojazdy możemy zaopatrzyć się na dwa sposoby – spawnując się w jednym przy wejściu do gry lub wzywając go jako zrzut spadochronowy za zdobyte w czasie rozgrywki punkty. Poza pojazdami możemy w ten sposób wezwać też zasłonę dymną lub atak rakietowy na wybraną część mapy, co również bywa bardzo przydatne.
Dobre free-to-play
„Delta Force” jest grą free-to-play i w takiej formie definitywnie się sprawdza. Jakość zawartości i samej rozgrywki, jaką dostajemy w grze za darmo, na pewno zadowoli każdego fana tego typu gier. Nie zauważyłem tutaj też przesadnego grindu, zarówno jeżeli chodzi o zdobywanie nowych poziomów broni czy gracza, które odblokowują nowe zabawki do strzelania. Płatna zawartość ogranicza się tylko do przedmiotów kosmetycznych, które w żaden sposób nie wpływają na rozgrywkę. Co prawda obecnie w grze dostępnych jest tylko pięć map, ale dwie nowe mapy mają się w grze pojawić już niedługo.
Dlatego uważam, że nowy „Delta Force” jest jak najbardziej pozycją wartą zagrania, chociażby żeby sprawdzić, czy taki format wam odpowiada. Gra nie odbiega w żaden sposób od konkurencji, jest po prostu dobrze zrobioną produkcją. Jedyne co możecie stracić to trochę czasu, chociaż moim zdaniem nie będzie to czas stracony.

P.S.
W grze dostępny jest jeszcze jeden tryb, Operacje, który w innych grach znany jest jako Ekstrakcja. Nie jestem fanem tego typu rozgrywki, dlatego nawet w niego nie grałem. Trzeci dostępny w menu tryb, Black Hawk Down, będzie płatnym DLC opartym na wydarzeniach znanych z filmu Ridlay’a Scotta o tym samym tytule. I to jest coś, na co niecierpliwie czekam.
Jaka jest Twoja reakcja?






