Showgunners – turowy „The Running Man” prosto z Polski
Showgunners to ciekawe połączenie historii z filmu z lat osiemdziesiątych i mechaniki znanej z odświeżonej serii XCOM.
„The Running Man”, powieść Stephena Kinga wydana w 1985 roku, opowiada o świecie niedalekiej przyszłości, gdzie z biedy ludzie są skłonni brać udział w brutalnych teleturniejach, aby odmienić swoje życie. Tytuł ten znany jest szerszej publiczności za sprawą swojej luźnej, kinowej adaptacji z 1987 roku, z samym Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. Pomimo że pomysł jest już dość leciwy, to nigdy ze świata rozrywki nie zniknął i co jakiś czas ukazywały się filmy lub gry traktujące o różnego rodzaju brutalnych programach TV. „Showgunners”, przygotowane przez polskie studio Artificer, to kolejne podejście do tej tematyki. Jednak tym razem z mechaniką żywcem wyjętą z serii „XCOM” od Firaxis.
W dystopijnej przyszłości
Fabuła „Showgunners” rozgrywa się w Ameryce w bliżej nieokreślonej przyszłości. Korporacja Omega organizuje tam wielki teleturniej pod nazwą „Homocidal All-Stars”, w którym różni śmiałkowie mają za zadanie przedrzeć się przez osiem aren wypełnionych po brzegi śmiercionośnymi pułapkami i przeciwnikami. Dla zwycięzcy czeka ogromna suma pieniędzy. Resztę zawodników czeka śmierć. W najnowszym, dziesiątym sezonie, do gry przystąpiła czerwono włosa najemniczka Scarlett, która wraz z poprzednim zwycięzcą teleturnieju, Martym, chce zajść na sam szczyt. Czy jej się to uda?
XCOMowo i zręcznościowo
Rozgrywka w „Showgunners” podzielona jest na trzy sekcje. Pierwsza, z jaką zostajemy zaznajomieni, to poruszanie się po arenach zmagań. I tu zostałem bardzo mocno zaskoczony, gdyż spodziewając się gry turowej, przyszło mi się poruszać w czasie rzeczywistym, z perspektywą z trzeciej osoby z dość swobodnie regulowaną kamerą. Poruszając się, musimy uważać na różne pułapki w postaci bomb, kolców na ścianach czy podłogach, min i wielu innych. Nie są one specjalnie groźne w pojedynkę, ale wejście na kilka z nich z rzędu może skutkować naszym zgonem.
Ważnym elementem tej części gry jest eksploracja, gdyż w różnych zakamarkach porozmieszczane są skrzynki z dodatkowymi przedmiotami, pieniędzmi i bronią. Część z nich wystarczy wypatrzeć sprawnym okiem, ale inne chronione są przez pułapki oraz różnego rodzaju zagadki.
Kolejna istotna sprawa to fani. W czasie eksploracji każdej z aren natkniemy się na grupki fanów za ogrodzeniami. Niektórzy z nich będą nas wołać i prosić o autografy. W zależności od naszej reakcji będziemy zdobywać kolejne poziomy sławy w kilku kategoriach. Będą się one przekładać na możliwość wyboru jednej z nagród za każdy poziom sławy, jaki osiągniemy. Opcji tutaj mamy wiele, a wybranie jednej blokuje nam dostęp do dwóch pozostałych, dlatego warto się zastanowić, która z opcji będzie nam najbardziej potrzebna.
Ostatnią istotną sprawą dostępną w tej sekcji są stacje leczące i sklepy. Pierwsza pozwala na uleczenie się przed kolejnym starciem z przeciwnikami. Drugie pozwalają zaopatrzyć się w lepszą broń oraz apteczki czy granaty, które w walce są bardzo pomocne.
Drugą, najważniejszą częścią gry, jest turowa walka, która jest żywcem przeniesiona z nowszych odsłon „XCOMa” od Firaxis. Każda z postaci, jaką kierujemy, ma dwa punkty akcji, które możemy spożytkować na ruch i ataki. Dwa standardowe ataki, strzelecki i wręcz, kończą naszą aktywację, jeżeli zostaną wykonane jako pierwsza akcja. Ataki specjalnie już takiego ograniczenia nie mają. Co ważne, po wykonaniu pierwszej akcji jedną postacią możemy wybrać inną, wykonać nią akcję, a potem wrócić do poprzedniej i wykonać nią pozostałą czynność. Pozwala to na zastosowanie różnych ciekawych kombinacji czynności, znacząco zwiększając naszą efektywność w walce.
Ostatnią częścią gry jest strefa rekreacyjna, gdzie również będziemy się poruszać tak jak pomiędzy walkami na arenach. Tu też przyjdzie nam odpoczywać i socjalizować się z innymi zawodnikami w naszej drużynie. Nowe twarze będą do nas dołączać stopniowo, a każda umożliwi nam walczyć na swój własny sposób, który w połączeniu ze zdolnościami innych zawodników pozwoli na całkiem ciekawe i mordercze połączenia zdolności.
W tej sekcji otrzymamy też najwięcej informacji o motywacjach naszej bohaterki oraz innych zawodników poprzez rozmowy lub odtwarzanie audiologów pozostawionych w ich pokojach. Ponadto jest tu też pokój zwierzeń, w którym będziemy mieli okazję zdobyć kolejne punkty popularności.
Bestariusz
Przeciwnicy w "Showgunners" są dość zróżnicowani i, co ważne, aż do samego końca gry pojawiają się nowe rodzaje, których jest łącznie czternaście. Zgodnie z cyberpunkową stylistyką wygląd wszystkich jest bardzo osobliwy. Od przedziwnie ubranych i zamaskowanych Patusów, przez wyposażonych w cybernetyczne nogi i samurajskie miecze Roninów, czy czerpiące z meksykańskiego folkloru Muerty, po bardziej dziwaczne, wręcz monstrualne kreatury. Każdy ma unikalny wygląd, zestaw umiejętności oraz styl walki co sprawia, że potyczki z nimi nigdy nie są nudne. Nie są też oni nierozgarnięci. Nawet na normalnym poziomie trudności potrafią nieźle ze sobą współpracować, nie pchają się pod lufy, potrafią zająć dogodną pozycję do ataku lub skupić się na obronie.
Same miejsca potyczek też są mało przyjazne. Niektóre z nich wyposażone są w różnego rodzaju wybuchające elementy otoczenia, otwierające i zamykające się losowo drzwi lub nawet pociągi, które rozjeżdżają postacie, które w porę nie zdążą opuścić torów. Ponadto dyrektor programu, Pan Ford, potrafi od czasu do czasu zmienić zasady gry i rzucić nam pod nogi kolejne „kłody” zmuszając nas do szybkiej zmiany taktyki.
Oprawa audiowizualna
Graficznie „Showgunners” prezentuje się bardzo dobrze. Pomimo iż gra prezentuje rozgrywkę najczęściej z kamerą zawieszoną dość daleko od postaci i otoczenia, w momentach, kiedy ujęcie zmienia się pokazać akcję z bardzo bliska, wszystkie modele postaci, animacje czy otoczenie wygląda naprawę dobrze. W grze będziemy przedzierać się łącznie przez dziewięć różnych lokacji i każda z nich ma swój unikatowy wygląd i charakter, co sprawia, że żadna z nich się nam za szybko nie opatrzy.
Inne wizualne wodotryski, takie jak efekty wystrzałów, lejącej się krwi czy rozczłonkowanych ciał wyglądają równie przekonująco. Jedyne mankamenty to okazjonalne problemy ze zbyt żywiołowo reagującymi na zgon ragdollami postaci czy też praca kamery w czasie zbliżeń na dziejącą się na ekranie akcję. Niestety zdarza się jej czasem uciec od niej zupełnie.
Oprawa dźwiękowa jest za to bezbłędna. Zarówno głosy postaci, jak i efekty walki czy otoczenia stoją na naprawdę wysokim poziomie. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj dodanie do gry komentatora, który ma dość sporą ilość nagranych kwestii i bardzo żywiołowo komentuje zarówno nasze poczynania w czasie eksploracji poszczególnych stref, jak i same potyczki z przeciwnikami. Muzyka w grze nie jest może tak dobra, jak oprawa dźwiękowa, bo nic nie niej nie zapadło mi w pamięć, ale ogólnie pasuje do klimatu i w niczym nie przeszkadza.
Werdykt
„Showgunners” to bez wątpienia tytuł godny polecenia każdemu fanowi turowych gier taktycznych. Sprawdzona w „XCOM 2” mechanika i tutaj nie zawodzi, walki prowadzone w sposób turowy są w tej grze bardzo wciągające, a niektóre dynamiczne zmiany na polu walki stanowią dodatkowe wyzwanie. Do tego należy dorzucić dobrą, ale nie odkrywczą historię i świetnie utrzymany klimat brania udziału w morderczym teleturnieju. W zasadzie jedyny poważny mankament tego tytułu to, w mojej ocenie, to, że po przejściu kampanii i darmowego DLC z dodatkowymi misjami nie bardzo jest powód, żeby do tej gry wracać. Wszystkie bronie i umiejętności każdej postaci odblokujemy przed rozegraniem ostatniej misji, a te są w każdej rozgrywce w zasadzie takie same. Brak też jest jakiegokolwiek trybu multiplayer, a szkoda, bo byłaby to ciekawa opcja. Niemniej gorąco polecam ten tytuł, bo prawie siedemnaście godzin, jakie przy nim spędziłem, były z pewnością tego warte.
Jaka jest Twoja reakcja?